Każdego dnia masz szansę zdenerwować się wielokrotnie: statystycznie 3-4 razy (zatem prawie 1,5 tysiąca rocznie). Skala tych emocji może być różna: od małego poirytowania do furii, w zależności od formy, w której się znajdujesz - reakcje mogą być adekwatne lub niewspółmierne. Nawet jeśli tego po tobie nie widać i jesteś monolityczną skałą - mówisz sobie “mnie to nie rusza”, to jednak kumulujesz w sobie odpryski takich zdarzeń.
Znajdujesz w poniższym zestawieniu, coś z rzeczy cię wku…rzających, choćby trochę, choćby czasami?
- szef_owa,
- podwładni_e,
- koledzy i koleżanki z pracy,
- klient, albo dostawca,
- narzekający ludzie,
- partner_ka życiowa,
- organizacja życia rodzinnego,
- twoi rodzice,
- twoje dzieci,
- dzieci innych ludzi (i ich rodzice),
- finanse osobiste,
- kierowcy na drogach,
- sąsiedzi,
- polityka.
- ty sam, ty sama (to kategoria główna).
No i jak? Masz tu jakiś punkt zahaczenia dla swojego powszedniego wku..rzenia?
Jest sposób, który działa na moje wku…rzenia - im dłużej go stosuję, tym bardziej mi pomaga. Każdego dnia, na samym jego początku myślę sobie taką myśl:
“Dzisiaj będę reagować na niefajne sytuacje na poziomie 50% wku…rzenia”.
Nie zakładam braku reakcji, bo to nie zadziała: programuję się do mniejszej intensywności. Efekty są tak dobre, że postanowiłem wytrenować nawyk, mechanizm - bardzo lubię kawę i od niej zaczynam swój dzień i z pierwszym jej łykiem zażywam tej myśli:
“Dzisiaj będę reagować na niefajne sytuacje na poziomie 50% wku…rzenia”. To tylko 5 sekund: pierwszy łyk i antidotum w głowie.
Nie tworzę katalogu rzeczy na dany dzień, nie szykuję się na nic - po prostu staram nastawić się generalnie na nieprzewidywalność zdarzeń. Czasami jakieś konkrety w głowie mi się wyświetlą - wtedy trochę precyzuję wyobrażenie reakcji na zdarzenia, które mam w planie.
Efekty, których doświadczam:
- trudno jest mi ocenić jakie wku…rzenie to 100%, a jakie będzie na połowie tej skali, co w konsekwencji powoduje, że reaguję nawet poniżej tych 50% (takie mam wrażenie i bardzo je lubię),
- porównuję siebie z czasów z przed tego nawyku (łyk kawy + myśl o 50%) i widzę wyraźny progres (co mnie bardzo cieszy),
- zacząłem dostrzegać efekt chwilowości wku…rzenia (że to minie): wcześniej poddawałem się temu bezwolnie, teraz jest pod kontrolą (co mnie uspokaja),
- daję sobie prawo do wku…rzenia, tylko mniejszego i to obniżenie poprzeczki daje mi wrażenie dużej ilości zwycięstw (co schlebia mojej próżności),
- wydaje mi się, że kolejne i kolejne 50% przymierzam do mniejszego “wartości” wku…rzenia, czyli jakby się to cały czas zmniejsza (co poprawia mi humor),
- mam wyskoki wku…rzenia, czyli czasami nie daję rady zatrzymać reakcji na niższym poziomie, ale wydaje mi się, że nie jest to 100, czy 150%, tylko gdzieś 80 (z czego jestem dumny).
Spróbuj się wku…rzać inaczej: nie zamieniaj się w robota (bo to się nie uda), nie zamieniaj życia w spiralę: “ale mnie to wku…rza, że się na takie rzeczy wku…rzam”.
Spróbuj potrenować (jak na mnie działa, to dlaczego ma nie działać na ciebie):
“Dzisiaj będę reagować na niefajne sytuacje na poziomie 50% wku…rzenia”.
Bartosz Zamirowski
Zobacz i posłuchaj (czyta autor): https://www.youtube.com/watch?v=qs6IUzFiUeo