W bardzo otwartym umyśle Richarda Easterlina, w wieku 48 lat zakiełkowała pewna myśl nazwana "Paradoksem Easterlina". Jak później udowodnił: wzrost dochodu nie zawsze przekłada się na wzrost szczęścia. I zamieszał strasznie w rozumieniu ekonomii, która okazała się podatna na tak subiektywne odczucia jak dobrostan. Dokonania Richarda skłoniły dwóch innych naukowców: Davida Blanchflowera i Andrew Oswalda do opublikowania w 2007 roku wyników badań - szukali uniwersalnego wzorca szczęścia, który byłby niezależny od czynników ekonomicznych. I co? I wygląda na to, że linia naszego szczęścia w życiu układa się w kształt "U":
Młodość (18–25 lat): poziom szczęścia jest wysoki, patrzysz na świat optymistycznie z otwartością na nowe doświadczenia i nie masz obciążeń związanych z odpowiedzialnością.
Wiek średni (40–55 lat): poziom szczęścia osiąga najniższy punkt, wpadasz w "dołek szczęścia". W twoim życiu może być najwięcej presji wynikającej z obowiązków zawodowych, rodzinnych i finansowych.
Starszy wiek (powyżej 55 lat): poziom szczęścia zaczyna ponownie rosnąć. Lepiej zarządzasz emocjami, doceniasz proste przyjemności i na coraz więcej zdarzeń potrafisz wzruszyć ramionami i powiedzieć sobie: "No i co?".
To może jednak warto się starzeć?
Pod warunkiem, że na następujące pytanie będziesz w stanie odpowiedzieć "Tak":
Czy jesteś wystarczająco młody_a fizycznie, żeby być szczęśliwą osobą w starszym wieku?
Bartosz Zamirowski
PS. Na konferencji "Mikołaj dla Managera_ki 2024" moje wystąpienie miało tytuł "Młodość związku, zespołu i biznesu" - oto wszystkie materiały gratis: MŁODOŚĆ.
A tu wersja do słuchania i oglądania: