Czas porzucić zakrojone na szeroką skalę kampanie przekonujące, by mieć zaplanowany tydzień. Skoro 82% ludzi nie używa żadnego systemu zarządzania sobą w czasie to dowód, że:
- argumenty jakoby warto planować były lipne i nie sprawdziły się w praktyce,
- zaproponowane rozwiązania zderzone z codziennością wykazały stabilność łącza internetowego w PKP,
- ludzka natura ma na bakier z żelazną logiką, bo poukładanie sobie życia jest przecież bezdyskusyjnie zacnym postulatem.
Wysiłek planowania wydaje się być zbyt wysoki w stosunku do postrzeganych zysków z tego tytułu - i już, nie ma szans, by z takim deficytem sobie poradzić.
A może by tak odwrotnie zaatakować temat? I zrobić listę (czy chociaż pomyśleć) czego w nadchodzącym tygodniu nie robić?
I pomalutku - wybrać tylko trzy rzeczy.
Na przykład, w nadchodzącym tygodniu nie będę:
- uczestniczyć w spotkaniach bez sensu,
- marnować energii na przekomarzanie się z idotami_kami,
- pracować po godzinach zajmując się sprawami, których nie lubię,
- porównywać się do innych,
- zadowalać innych swoim kosztem,
- mówić "tak", bo wypada, czy z poczucia winy lub obowiązku,
- robić sam_a, kiedy warto prosić o pomoc,
- odmawiać sobie wypoczynku,
- rezygnować z siebie dla kogoś,
- tłumaczyć swoich decyzji,
- wredny_a dla konkretnej osoby,
- odkładać spraw związanych ze swoim zdrowiem.
Wreszcie mamy rodzaj listy, którą łatwo się tworzy - spróbuj: idzie jak po maśle.
Trzy rzeczy w planie nie robienia, za dużo? Ok, ponegocjujmy: tylko jedna? Ale pomyśl o niej teraz - mamy deal?
Co za niewiarygodny tydzień się zapowiada. Przed tobą wielki czas nierobienia!
Bartosz Zamirowski
A tu wersja do słuchania i oglądania: