Jazda autem zamiast dostarczać nieustannych zachwytów teleportacji w czasie i przestrzeni stała jednym z ulubionych źródeł pospolitej wściekłości.
- "Idiota 30 na godzinę jedzie!",
- "No jak można tak parkować!",
- "Wiadomo - baba prowadzi!"
- "Gdzie baran wyprzedza!
- "Ja ci zaraz k…a dam!"
- "No ruszaj gamoniu wreszcie!"
- "Znowu mam pecha z tym monster korkiem!",
- "Ale się wciął cham jeden!",
- "Co za debil tu ograniczenie prędkości wymyślił!"
- "Niedzielny kierowca!",
- "Ale urwał!"
I pewnie dlatego, że kiedyś rydwany lub inne wehikuły rozbijały się (również) po kamiennych ulicach, stoicy stwierdzili, że zdarzenia nie są istotne w naszym życiu.
Liczy się nasza opinia, stosunek do nich - czyli twój wybór.
Bez względu na to, czy wierzysz w życie wieczne, czy nie wierzysz.
Oczekujesz reinkarnacji, czy się z tej koncepcji śmiejesz.
Życie, którym żyjesz jest zupełnie unikalne - w twojej obecnej formie zdarzy się tylko jeden raz.
Na relatywnie krótko.
Każdego dnia stajesz przed wyborem, np. drogi wściekłości lub drogi akceptacji świata, w którym doświadczasz różnych zdarzeń.
Bez wpływu na nie.
Wracając do wnętrza samochodu, w którym ciskasz gromy niczym Zeus z Olimpu.
Może to ostatni raz kiedy jedziesz autem - bo na pewno kiedyś będzie ten ostatni raz?
Może ostatni raz ktoś bliski ci towarzyszy w tej podróży?
Może ten ciekawy krajobraz widzisz po raz ostatni?
Może będziesz u celu swojej drogi, czyli w punkcie "B" po raz ostatni i już nigdy tam nie wrócisz?
Zamiast na skrzydłach frustracji opuszczać myślami "tu i teraz", tracić bezrozumnie uciekające sekundy życia, warto pozostać w kabinie auta.
Odczuwać wyraźnie, możliwie wszystkimi zmysłami, to że żyjesz i jesteś u steru.
Można, podczas niespodziewanego zdarzenia znaleźć moment na refleksję, kto jest sfrustrowanym_ą idiotą_ką .
Ten typ z drugiego auta, czy ja?
Bartosz Zamirowski
A tutaj wersja do słuchania i oglądania: