Lerna (gr. Λέρνα) była małą osadą w południowo-wschodniej Grecji, niedaleko dzisiejszego miasta Argos, na Peloponezie.
Okoliczne rozlewiska i bagna świetnie nadawały się na do scenerii jakiego horroru. Ale, że uwcześni twórcy (Aojdowie - pieśniarze i Rapsodowie - recytatorzy) nie dysponowali sprzętem do nagrań video musieli radzić sobie inaczej, by zabawiać publikę. I wymyślili sobie mity.
W jednym z nich młody "byczek" imieniem Herakles (trochę bardziej znany w wersji rzymskiej jako Hercules) miał do załatwienia w tych błotach Lerny mały biznes.
A mianowicie: drugą z dwunastu prac, które zlecił mu jego - powiedzmy - szef i przy okazji kuzyn - król Eurysteusz.
I żeby było soczyście, i krwawo (i żeby można było później np. tworzyć takie postacie jak nasz rodzimy, swojski Wiedźmin) spotyka Herkules Hydrę.
Jak przystało na mięśniaka, wyciąga pałę i zaczyna epicką nawalankę z kreaturą.
Co grzmotnie - to Hydra rośnie, co utnie jej łeb (bo w arsenale, jak w dobrej grze komputerowej, posiadał miecz również) - to wyrastają jej dwie głowy.
Dobrze, że był chłop sprawny i udało mu się uciec po radę do innego kuzyna - Joalosa.
Oj, mieli fantazję antyczni z tymi relacjami rodzinnymi, dlatego twórcy seriali (nie tylko z Brazylii) otrzymali w spuściźnie wypracowane, sprawdzone gotowce.
Codziennie spotykamy na swojej drodze różne Hydry: problemy mniejsze i większe. Używanie maczugi do ich rozwiązania powoduje, że tylko się wyolbrzymiają.
Walczymy myślami z tym co kto powiedział - nie powiedział, zrobił - nie zrobił, powinien - nie powinien.
Nakręcamy się, obrażamy, wkurzamy, protestujemy: naśladując niedojrzałe zachowanie Herkulesa, który dość szybko zmądrzał.
Wybierz rzeczy, które przestaniesz walić pałą w tym tygodniu.
Chociaż trzy.
Bartosz Zamirowski
A tutaj wersja do słuchania i oglądania: