Autyzm jej syna został zdiagnozowany w roku 2003 i jak twierdziła potem, był to punkt zwrotny badań, nad którymi wtedy pracowała.
Musiała znaleźć sposób opiekowania się…sobą, by poradzić sobie z trudem, czy wręcz koszmarem codzienności zajmowania się Rowanem.
„Kiedy u mojego syna zdiagnozowano autyzm, był to jeden z najtrudniejszych okresów w moim życiu. To samowspółczucie pomogło mi przez to przejść.”
Co możemy wynieść z dorobku bohaterki tej historii - profesor Kristin Neff?
Przede wszystkim precyzyjne zrozumienie, że samowspółczucie (self-compassion) różni się od użalania się nad sobą (self-pity).
To diametralnie inne zachowania - jedno budujące, drugie demolujące.
Samowspółczucie.
To życzliwość, wyrozumiałość wobec siebie, szczególnie w momentach cierpienia, porażek czy doświadczeń własnej niedoskonałości.
Skutkiem takiej praktyki będzie lepsza odporność na życiowe kryzysy, większa motywacja do działania, więcej spokoju i pewności siebie.
Użalanie się nad sobą.
To skupianie się tylko na sobie i swoim cierpieniu, bezsilność, zamknięcie, przesadne przeżywanie niepowodzeń. To myśli typu: "Dlaczego mnie to spotyka?
Nie mam w życiu szczęścia! Ileż to człowiek może znieść!?"
Skutkiem takiego podejścia bywa izolacja, bierność, utrwalanie bezsilności, czy wreszcie stany depresyjne.
"Podczas gdy użalanie się mówi: »biedny ja«, samowspółczucie rozpoznaje, że życie bywa trudne dla każdego". (Kristin Neff)
Na przykład - porażka w pracy:
Samowspółczucie: „To było bolesne, ale błędy się zdarzają i trzeba to zaakceptować. Przemyślę, wyciągnę wnioski - życie toczy się dalej”.
Użalanie się: „Znowu mi nie wyszło. Nigdy nic mi się nie udaje. Mam pecha. To wszystko bez sensu.”
Na przykład - niepowodzenie w amatorsko uprawianym sporcie:
Samowspółczucie: „Nie poszło mi dzisiaj najlepiej, ale każdy ma słabszy dzień. Jestem dumny, że próbowałem i będę trenować dalej.”
Użalanie się: „Jestem beznadziejny. Nigdy nic nie wygram. Po co w ogóle to robię?”
„Samowspółczucie nie polega na pozytywnym ocenianiu siebie. Chodzi o to, by odnosić się do siebie z życzliwością.” (Kristin Neff)
Najpełniejszą fizyczną bliskość mamy właśnie ze sobą - żyjemy w swoim ciele od urodzin, aż do śmierci.
Auto-bliskość uczuciowa nie zawsze jest nam dana. Nie zawsze się lubimy, nie zawsze się wspieramy. Znamy swoje niedomagania i jak nikt potrafimy sobie dopiec myślami.
„W przeciwieństwie do samokrytyki, która pyta: »czy jesteś wystarczająco dobry?«, samowspółczucie pyta: »co będzie dla ciebie dobre?” (Kristin Neff)
W ten poniedziałek poddaję pod rozwagę takie wyzwanie: zamiast użalania się na sobą - dojrzała, systematyczna praktyka samowspółczucia.
Może to wszystko zadziała na naszą korzyść?
Aż żal nie spróbować.
Bartosz Zamirowski
PS
Mąż Kristin - Rupert Isaacson - opisał w książce "The Horse Boy" ich rodzinną podróż do Mongolii w poszukiwaniu leczenia i ukojenia dla syna.
Jeżeli jakaś historia wgniata w fotel - to właśnie ta. Polecam w wersji audio, czytanej przez autora.
Powstał też film o tym samym tytule, na razie nie jest jednak dostępny w żadnym serwisie streamingowym. Myślę, że warto poczekać.
A tutaj wersja do słuchania i oglądania: